Notka

Jeśli czytacie mojego bloga to zostawiajcie po sobie komentarz ;)

Drugi blog

Założyłam drugiego bloga http://let-me-love-u.blogspot.com/, zapraszam ;)

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 25


Jako że przyjechaliśmy w piątek i dziś moi rodzice mają wolne, zaproponowali żebyśmy pojechali razem na działkę.

- Co ty na to? – spytałam chłopaka.

- W sumie, czemu nie. – uśmiechnął się.

- No to weźcie ze sobą jakieś kostiumy, ja wezmę jakieś jedzenie i jedziemy. – uśmiechnęła się mama.

Poszliśmy na górę wziąć kilka rzeczy i parę minut później siedzieliśmy w samochodzie. Podczas drogi rodzice rozmawiali, a my siedzieliśmy z tyłu i słuchaliśmy muzyki, tym razem to Liam miał głowę na moich kolanach, a ja bawiłam się jego włosami.



- Liam nie! – krzyknęłam, kiedy on już trzymał mnie na rękach i niósł do wody.

- Mówiłaś coś? – zaśmiał się, kiedy staliśmy już przy brzegu.

- Tak, że cię zabiję, jeśli wejdziesz ze mną do tej wody. – wycedziłam przez zęby.

- Śmierć z twojej ręki to czysta przyjemność kochanie. – uśmiechnął się i wszedł do wody.

- Zimna! – wydarłam się kiedy się zanurzyliśmy.

- Ja cię ogrzeję. – zaśmiał się i mnie przytulił.

- Gdyby nie to, że nie umiem pływać, to przysięgam ci, że nawet bym cię teraz nie dotykała.

- Złość piękności szkodzi. – powiedział i pocałował mnie.

- Nienawidzę tego…

- Jak cię całuję? Myślałem, że raczej to lubisz.

- Bo to lubię.. Nienawidzę tego, że zawsze kiedy mnie wkurzasz, wychodzisz z sytuacji obronną ręką całując mnie. I tego, że mi właśnie w tym momencie przechodzą wszystkie nerwy.

- No cóż… Muszę mieć jakieś sposoby na ciebie. – zaśmiał się. – Nauczę cię pływać, co ty na to?

- To, że już wielu próbowało i im nie wyszło, oraz to, że boję się głębokiej wody.

- Przy mnie jesteś bezpieczna. – uśmiechnął się. – I przynajmniej pozwól mi spróbować cię nauczyć.

- Ehh… Coś czuję, że nie wygram, prawda? – westchnęłam.

- Grzeczna dziewczynka. Połóż się na wodzie i spróbuj się utrzymać, ruszając rękami i nogami.

- Ale ja się utopię.

- Ja tu jestem więc się uspokój. Będę trzymał ręce pod wodą i jak tylko będziesz opadała to cię złapię. – pocałował mnie w czoło, a ja zrobiłam to co mi kazał. Liam trzymał jedną rękę pod moim brzuchem, a drugą na wysokości bioder.

- Znalazłeś sobie świetny prestkst.  – powiedziałam czując na sobie cały czas jego dłonie.

- Nie mam pojęcia o co ci chodzi. – zaśmiał się. – No to teraz sama. – powiedział i przestałam czuć jego ręce.

- Liam nie! – próbowałam się go złapać, ale on się odsunął. – Co ty robisz? – spytałam przerażona, próbując jakoś się utrzymać na wodzie.

- Uczę cię pływać. – zaśmiał się. -  Świetnie ci idzie. – dodał. – No podpłyń do mnie.

- Niech cię diabli Payne. – syknęłam i zaczęłam płynąć do niego, bo był moją jedyną deską ratunku, gdyż póki co nie czułam dna.

- Mówiłem ci już, że złość piękności szkodzi. – zaśmiał się, oddalając się ode mnie jeszcze bardziej. – Widzisz, nauczyłem cię pływać. – uśmiechnął się triumfalnie.

- Wcale nie! Póki co to tylko mnie porządnie wkurzyłeś. – wycedziłam przez zęby. – A poza tym to zimno mi.

- Oj daj spokój… Nie wyjdziemy stąd, dopóki mi nie przyznasz, że nauczyłem cię pływać.

- Okey, nauczyłeś, wychodźmy.

- Nie tak szybko. Udowodnij. – uśmiechnął się. – Jak dopłyniesz sama do brzegu, to dam ci spokój. – spojrzałam za siebie.

- Jesteśmy prawie na środku jeziora! Do brzegu jest co najmniej 6 metrów! Nie dam rady. – czułam, że mój strach daje o sobie znać, bo uświadomiłam sobie, że tutaj dno jest jakieś 3 metry pode mną. Zaczęłam panikować. – Liam proszę cię podpłyń do mnie.

- Świetnie sobie radzisz.

- Liam błagam cię, chodź tu. – poczułam jakby nogi i ręce zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa i że nie daję rady utrzymywać się na wodzie. – Liam boję się, chodź tu. – mówiłam rozpaczliwym głosem.

- Nie panikuj. – powiedział stanowczym i opanowanym tonem. – Dasz radę.

- Nie, nie dam! Boję się! – zaczęłam krzyczeć i machać rękami. Próbowałam do niego podpłynąć, ale on się nadal oddalał. – Liam! – krzyknęłam już na granicy płaczu. On chyba to wyczuł, bo szybko do mnie podpłynął i mocno mnie przytulił.

- Czemu ty tak panikujesz?

- Mówiłam ci, że boję się głębokości! – wydarłam się na niego. – A ty karzesz mi się uczyć pływać na środku jeziora!

- Uspokój się. Spanikowałaś. Dopóki nie obejrzałaś się za siebie nawet nie zdawałaś sobie sprawy, że jesteśmy tak daleko od brzegu i normalnie pływałaś.

- Nie, to było jeszcze jak byłeś blisko mnie i czułam, że mogę cię w razie czego złapać. – wtuliłam się mocno w niego. – Proszę cię zabierz mnie na brzeg.

- Przepraszam. – spojrzał mi w oczy. – następnym razem już tak nie zrobię. – musnął moje wargi. – Wybaczysz mi? – uśmiechnął się.

- Nie będzie następnego razu i... I znów to zrobiłeś! Znów w momencie kiedy miałam cię ochotę udusić, pocałowałeś mnie. – Liam zaczął się śmiać.

- To jest świetny sposób.

- Wcale nie. – udawałam obrażoną.

- Zaraz ci udowodnię, że tak. – powiedział i po chwili znów mnie pocałował. Odwzajemniłam to i przez dłuższą chwilę całowaliśmy się. – Widzisz? – spytał odrywając ode mnie usta.

- Jeszcze nie… - powiedziałam i tym razem to ja przywarłam do niego. Przy każdym pocałunku wydawało mi się, że nasze usta idealnie do siebie pasują. Wplotłam mu ręce we włosy, a on objął mnie w talii.



- Nauczyłem ją pływać. – oznajmił zadowolony z siebie Li, kiedy weszliśmy do domku na działce.

- No to brawo, chłopie, bo mi się przez 17 lat nie udało. – powiedział mój tata.

- Jemu też się nie udało. – wytknęłam język. – Dalej boję się być na głębokiej wodzie.

- Ale kiedyś w ogóle bałaś się do niej wchodzić. – wypomniał Liam.



Rodzice zaproponowali, żebyśmy zostali na działce do jutra. Zgodziliśmy się i wieczorem zrobiliśmy sobie grilla.

- Dobra nie wiem jak wy, ale ja już jestem zmęczona i idę spać. – powiedziałam wstając z kolan mojego chłopaka.

- A właśnie… Zapomniałam o tym, że tu są tylko dwa pokoje. – powiedziała mama, a ja uśmiechnęłam się do Liama.

- No cóż… Jakoś będziemy musieli przeżyć tą noc w jednym pokoju Liam… - zaśmiałam się.

- Dobra, dzieciaki, ale tylko dzisiaj i ma być spokój. – spojrzał na nas tata. Oboje zaczęliśmy się śmiać, po czym przytaknęliśmy im i poszliśmy do pokoju.

- Nie mam siły. – opadłam na materac, leżący na podłodze. – Zmęczyła mnie ta ‘nauka pływania’.

- Jutro też cię pouczę – uśmiechnął się i położył obok mnie.

- Nie ma takiej opcji.

- Chyba już to przerabialiśmy. – zmierzył mnie wzrokiem. – Mam na ciebie sposoby i mam zamiar je wykorzystywać. – uśmiechnął się.

- Pamiętaj, że nie zawsze one będą działać.

- Oj zawsze, zawsze. – odgarnął mi kosmyk włosów i wsadził za ucho. – Jesteś piękna. – powiedział poczym pocałował mnie.

- Zapomniałeś dodać, że inteligentna i skromna. – zaśmiałam się.

- Ah… Fakt, mój błąd. – również zaczął się śmiać.

- No, ale skoro mam takiego przystojnego chłopaka, to chyba muszę choć trochę dorównywać mu urodą, nieprawdaż?

- Mówiłem ci już, że cię kocham?

- No coś mi się o uszy obiło.



Nawet nie pamiętam kiedy usnęłam, obudziłam się wtulona w Liama. Tego mi brakowało, uśmiechnęłam się i patrzyłam na to jak on słodko wygląda gdy śpi.

- Nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, jak bardzo chciałabym budzić się tak do końca życia. – powiedziałam cicho, sama do siebie. Wyszłam po cichu z łóżka, żeby go nie obudzić i poszłam do łazienki wziąć prysznic.

*wieczór*

Po powrocie do domu włączyłam laptopa, żeby poszukać lotu do Londynu. Po pierwsze, nie chcę za długo siedzieć rodzicom na głowie, po drugie stęskniłam się już za tą bandą idiotów, po trzecie nie za bardzo jest co tutaj robić.

- Co powiesz na wtorek? Bilety są w miarę tanie, a wylot jest rano, więc pewnie po południu bylibyśmy już w domu.

- Jak dla mnie jest ok.

- W takim razie pojutrze wracamy. – uśmiechnęłam się i kupiłam bilety. – Co powiesz na spacer? – spytałam zamykając laptopa.

- Jak najbardziej. – uśmiechnął się. Ubrałam się w to i wyszliśmy.

- Znów jesteśmy w tym ślicznym parku.

- Tak, chciałam ci coś pokazać. – wzięłam go za rękę i przeprowadziłam, przed labirynt krzaków.

- Ale tu pięknie… - powiedział kiedy staliśmy ‘w moim miejscu’, zawsze kiedy coś mnie dręczyło siadałam na ławce koło stawu, puszczałam muzykę i odcinałam się od świata. Mały stawik z bajkowym mostkiem, ławka i drzewo, które w upalne dni dawało cień, i co najważniejsze zero ludzi. W zasadzie to tutaj nigdy nikogo nie było. Usiedliśmy na ławce (czyt. Liam usiadł, a ja położyłam mu głowę na kolanach) i siedzieliśmy w ciszy, patrząc sobie w oczy. Mogłabym nie robić nic innego przez następny tydzień. – Chyba niezbyt wiele osób wie o tym miejscu. – stwierdził Li.

- No to takie bardziej odludzie. – potwierdziłam. – Chciałam ci pokazać to miejsce, bo dla mnie ono jest magiczne, a od dzisiaj będzie jeszcze lepsze.

- A to czemu?

- Bo jestem tu z tobą. – uśmiechnęłam się i teraz usiadłam mu na kolanach, żeby się w niego wtulić i zaciągnąć jego zapachem. – Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. – szepnęłam mu do ucha.

- Możemy się postarać, żeby takie chwile były jak najczęściej. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czubek głowy.



***************************************************
Też sądzicie, że ten rozdział jest zbyt sielankowy? Ja też uważam, że trzeba coś pozmieniać. ;)
I jeśli czytacie rozdziały, to proszę was o komentarze, bo one napędzają mnie do daleszego pisania. A jeśli ich brak, to sami rozumiecie... Zastanawiam się czy jest sens dalej pisać coś czego nikt nie czyta...

sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 24 ;)

Lot minął nam szybko i spokojnie, tzn. mi, bo spałam na kolanach Liama. Kiedy staliśmy pod domem uświadomiłam sobie, że nie mam kluczy i z niespodzianki dla rodziców nici. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mamy, odebrała po 2 sygnałach i brzmiała na dość zdziwioną.
- Halo? – jej melodyjny, a zarazem zaintrygowany głos zabrzmiał w słuchawce.
- Hej. – powiedziałam szczęśliwa, ale w sumie zastanawiałam się co jej powiem. Odchrząknęłam. – Za ile będziesz w domu? – to wydawało mi się najrozsądniejszym pytaniem jaki jej mogłam zadać.
- Powinnam być jakoś za godzinę. A co? Chcesz, żebyśmy się zdzwoniły na skypie? – spytała próbując rozgryźć po co ją o to zapytałam.
- Mam znacznie lepszy pomysł. – zaśmiałam się. – Ale to niespodzianka. – powiedziałam udając tajemniczą. Stwierdziłam, że skoro nie zastałam ich w domu to nie powiem im przecież, że przyleciałam z chłopakiem z Londynu i stoimy pod drzwiami.
- Hmm… - zamyśliła się. – Czy ta niespodzianka nie skończy się źle? – spytała niepewnie. Zaśmiałam się w duchu i odpowiedziałam jej bez namysłu.
- Zobaczysz. Muszę kończyć. – schowałam telefon z powrotem do torebki, a Liam patrzył na mnie w oczekiwaniu, aż mu coś powiem. – Zostawimy torby z tyłu domu na tarasie i przejdziemy się na spacer. – uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę.

- Ale tu pięknie. – Liam rozglądał się dookoła po parku, po którym spacerowaliśmy.
- Zawszę jak mam zły dzień to tu przychodzę. – uśmiechnęłam się na wspomnienie tego jak tutaj poprawiał mi się humor. – Jutro ci coś pokażę, bo teraz musimy już wracać.
- Poczekaj – złapał mnie za nadgarstek. – Chciałbym, żebyś ją nadal nosiła, bo moje uczucia się nie zmieniły i nadal jesteś dla mnie najważniejsza. – powiedział wyjmując z kieszeni bransoletkę, która kilka dni temu w niego rzuciłam i zapinając mi ją na ręku. Uśmiechnęłam się, a on objął mnie w talii i mocno do siebie przycisnął. – Kocham cię. – pocałował mnie czule, ale namiętnie. Ten pocałunek był przepełniony miłością, tęsknotą i wszystkimi tymi uczuciami, które zbierały się w nas przez tamte nieszczęsne 2 tygodnie.
- Ja ciebie też. – szepnęłam mu do ucha.
  W drodze do domu Liam zastanawiał się nad tym jak zareaguje na niego mój tata, a ja uspokajałam go mówiąc, że na pewno lepiej niż Damian.
- A teraz cicho… - powiedziałam kiedy podeszliśmy pod dom. Złapałam Liama za rękę i schyleni obeszliśmy dom, podchodząc do tarasu. Walizki w dalszym ciągu tam stały, co oznaczało, że moi rodzice jeszcze tu nie byli. – A teraz pozwólmy im nas zauważyć. – uśmiechnęłam się do chłopaka i usiedliśmy na dwóch fotelach, stojących na tarasie. Wyjęłam telefon i napisałam do mamy esemesa:

      „Na tarasie czaka twoja niespodzianka, mam nadzieję, że ci się spodoba ;)”

Wyślij.. I za jakieś 10… 9… 8… 7… 6… 5… 4…
- A teraz przygotuj się na szok. – powiedziałam do chłopaka. 1… Mama stanęła jak wryta w drzwiach balkonowych i nie mogła wydobyć z siebie słowa. – Powiedz coś, bo pomyślę, że ci się nie podoba. – zaśmiałam się i patrzyłam jak na jej twarzy zagaszcza uśmiech. – No więc może ja odezwę się pierwsza. Niespodzianka! – zaśmiałam się i podbiegłam do mamy, żeby ją przytulić. – Cieszysz się?
- No pewnie, że się cieszę. Kochanie ja się cieszyłam rozmawiając z tobą przez skypa, a teraz to jestem wniebowzięta. – przytuliła mnie jeszcze raz mocno. – Ale jak? I czemu nas nie uprzedziłaś?
- No to była dość spontaniczna decyzja, więc stwierdziłam, że zrobimy wam niespodziankę. A właśnie… Mamo teraz poznaj na żywo Liama. – uśmiechnęłam się stając przy nim i obejmując go w pasie. – Liam to moja mama, mamo to mój chłopak Liam. – mama uśmiechnęła się i przywitała z Liamem, poczym zawołała tatę, żeby zobaczył kto ich odwiedził. – Tato! – rzuciłam mu się na szyję, kiedy tylko go zobaczyłam.
- Co ty tu robisz? – spytał zszokowany.
- W zasadzie to witam się z rodzicami. – uśmiechnęłam się. – I poprawka, co my tu robimy. Tato poznaj Liama.  – wskazałam głową na chłopaka, który przyglądał się nam z uśmiechem na twarzy. – Liam to mój tata. – i znów powitanie, podawanie sobie rąk itd.
Kiedy już rodzice ochłonęli i trochę porozmawialiśmy, mama zaproponowała, że ona zrobi obiad, a my pójdziemy się rozpakować. Wzięłam Liama za rękę i weszliśmy na piętro.
- Pierwsze drzwi po lewo to gabinet, pokój z komputerem i innymi gratami. Po prawo sypialnia moich rodziców. Drugie po lewo to pokój Damiana, w którym ty będziesz spał, a naprzeciwko mój pokój. A i pomiędzy wspólna łazienka.
- Czyli będę mógł do ciebie przechodzić w nocy. – zaśmiał się.
- Po pierwsze drzwi z łazienki do mojego pokoju są zamykane, po drugie nie radziłabym narażać się drugiemu facetowi, którego jestem oczkiem w głowie. – zaśmiałam się. – A poza tym to tylko kilka dni, więc jakoś się przemęczysz. – dodałam.
- Kiedy ja nie mam najmniejszej ochoty puszczać cię nawet na sekundę.
- No cóż… Będziesz musiał. – pocałowałam go.
   Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowie o tym jak nam minął lot, co u Damiana,  czym zajmuje się Liam itp…
- I jak pierwsze wrażenie? – spytałam mamy kiedy pomagałam jej sprzątać w kuchni.
- Wiesz, że mam nosa do ludzi i czuję, że akurat on jest w porządku. – uśmiechnęła się. Szczerze mówiąc to ulżyło mi, bo bardzo mi zależy na opinii rodziców. Zawsze liczyłam się z ich zdaniem, a poza tym to zazwyczaj mieli rację. – Robi wrażenie czułego i opiekuńczego i, co najważniejsze… bardzo zakochanego w tobie. W jego spojrzeniu jest coś co pokazuje jak bardzo jesteś dla niego ważna. – dokończyła.
- A jak sądzisz, co uważa tata? – zaśmiałam się, patrząc w stronę tarasu, na którym siedział tata z Liamem.
- Cóż… Wiesz, że dla niego zawsze będziesz jego małą córeczką, a każdy twój chłopak celem do unicestwienia. – zaśmiała się. – Ale i tak jest dobrze, bo rozmawiają i z tego co widzę to w miarę się dogadują. – dodała z uśmiechem.
*późnym wieczorem*
Kiedy myłam zęby do łazienki wszedł Liam. Uśmiechnął się na mój widok i przytulił mnie od tyłu.
- Zapomniałam o tych drzwiach…
- Wiesz, jak dla mnie możesz zapominać częściej – uśmiechnął się łobuzersko. – Szczególnie kiedy będziesz miała zamiar wziąć prysznic. – szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszczyk i uśmiechnęłam się.
- Marzyciel. – zaśmiałam się.
- Jak myślisz co sądzą o mnie twoi rodzice? Hmm… - obrócił mnie przodem do siebie i spojrzał mi w oczy.
- No więc na mamie zrobiłeś pozytywne wrażenie… Taty w zasadzie nie pytałam, ale widziałam, że też było nieźle. – uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego.
- Pierwsza wizyta u teściów za nami. – zaśmiał się. – Teraz ciebie czeka poznanie moich rodziców. – mruknął.
- Póki co to jak wrócimy, chciałabym żebyśmy pobyli trochę sami. – uśmiechnęłam się i zmierzwiłam mu włosy. – Może jakiś weekend nad morzem?
- Z tą bandą przygłupów? Nie odpoczniesz. – zaśmiał się.
- Mówiąc ‘pobyli trochę sami’ i ‘weekend nad morzem’ miałam raczej na myśli 2 osobowy domek. – musnęłam jego usta.
- Czyżbyś miała zamiar… - uśmiechnął się wymownie.
- Za dużo myślisz… - zaśmiałam się. - Po prostu zostańmy przy wspólnym wyjeździe. A teraz dobranoc, bo już mi się oczy zamykają. – ucałowałam go w policzek i poszłam do pokoju.

***************************************************
Po bardzo długiej przerwie jest 24 ;) Po pierwsze przepraszam was, że jest taki nudny, ale postaram się, żeby kolejny był lepszy. I mam nadzieję, że teraz łatwiej mi przyjdzie pisanie tego bloga.
Wracając do tego, że wcześniej pisałam, że zamierzam zakończyć tą historię w 3 max 4 rozdziałach… Cóż moje plany uległy zmianie i mam inny pomysł na zakończenie, skutkiem czego jeszcze trochę was pomęczę rozdziałami.

Powrót ?

No więc co powiecie na mały powrót do tej historii?
W zasadzie to zaczęłam już wakacje i mam do połowy napisany rozdział 24, więc... Cieszycie się, że Agata i Liam powracają?