Jako że przyjechaliśmy w piątek i dziś moi rodzice
mają wolne, zaproponowali żebyśmy pojechali razem na działkę.
- Co ty na to? – spytałam chłopaka.
- W sumie, czemu nie. – uśmiechnął się.
- No to weźcie ze sobą jakieś kostiumy, ja wezmę jakieś
jedzenie i jedziemy. – uśmiechnęła się mama.
Poszliśmy na górę wziąć kilka rzeczy i parę minut
później siedzieliśmy w samochodzie. Podczas drogi rodzice rozmawiali, a my
siedzieliśmy z tyłu i słuchaliśmy muzyki, tym razem to Liam miał głowę na moich
kolanach, a ja bawiłam się jego włosami.
- Liam nie! – krzyknęłam, kiedy on już trzymał mnie
na rękach i niósł do wody.
- Mówiłaś coś? – zaśmiał się, kiedy staliśmy już
przy brzegu.
- Tak, że cię zabiję, jeśli wejdziesz ze mną do tej
wody. – wycedziłam przez zęby.
- Śmierć z twojej ręki to czysta przyjemność
kochanie. – uśmiechnął się i wszedł do wody.
- Zimna! – wydarłam się kiedy się zanurzyliśmy.
- Ja cię ogrzeję. – zaśmiał się i mnie przytulił.
- Gdyby nie to, że nie umiem pływać, to przysięgam
ci, że nawet bym cię teraz nie dotykała.
- Złość piękności szkodzi. – powiedział i pocałował
mnie.
- Nienawidzę tego…
- Jak cię całuję? Myślałem, że raczej to lubisz.
- Bo to lubię.. Nienawidzę tego, że zawsze kiedy
mnie wkurzasz, wychodzisz z sytuacji obronną ręką całując mnie. I tego, że mi
właśnie w tym momencie przechodzą wszystkie nerwy.
- No cóż… Muszę mieć jakieś sposoby na ciebie. –
zaśmiał się. – Nauczę cię pływać, co ty na to?
- To, że już wielu próbowało i im nie wyszło, oraz
to, że boję się głębokiej wody.
- Przy mnie jesteś bezpieczna. – uśmiechnął się. – I
przynajmniej pozwól mi spróbować cię nauczyć.
- Ehh… Coś czuję, że nie wygram, prawda? –
westchnęłam.
- Grzeczna dziewczynka. Połóż się na wodzie i
spróbuj się utrzymać, ruszając rękami i nogami.
- Ale ja się utopię.
- Ja tu jestem więc się uspokój. Będę trzymał ręce
pod wodą i jak tylko będziesz opadała to cię złapię. – pocałował mnie w czoło,
a ja zrobiłam to co mi kazał. Liam trzymał jedną rękę pod moim brzuchem, a
drugą na wysokości bioder.
- Znalazłeś sobie świetny prestkst. – powiedziałam czując na sobie cały czas jego
dłonie.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi. – zaśmiał się. –
No to teraz sama. – powiedział i przestałam czuć jego ręce.
- Liam nie! – próbowałam się go złapać, ale on się
odsunął. – Co ty robisz? – spytałam przerażona, próbując jakoś się utrzymać na
wodzie.
- Uczę cię pływać. – zaśmiał się. - Świetnie ci idzie. – dodał. – No podpłyń do
mnie.
- Niech cię diabli Payne. – syknęłam i zaczęłam
płynąć do niego, bo był moją jedyną deską ratunku, gdyż póki co nie czułam dna.
- Mówiłem ci już, że złość piękności szkodzi. –
zaśmiał się, oddalając się ode mnie jeszcze bardziej. – Widzisz, nauczyłem cię
pływać. – uśmiechnął się triumfalnie.
- Wcale nie! Póki co to tylko mnie porządnie wkurzyłeś.
– wycedziłam przez zęby. – A poza tym to zimno mi.
- Oj daj spokój… Nie wyjdziemy stąd, dopóki mi nie
przyznasz, że nauczyłem cię pływać.
- Okey, nauczyłeś, wychodźmy.
- Nie tak szybko. Udowodnij. – uśmiechnął się. – Jak
dopłyniesz sama do brzegu, to dam ci spokój. – spojrzałam za siebie.
- Jesteśmy prawie na środku jeziora! Do brzegu jest
co najmniej 6 metrów! Nie dam rady. – czułam, że mój strach daje o sobie znać,
bo uświadomiłam sobie, że tutaj dno jest jakieś 3 metry pode mną. Zaczęłam
panikować. – Liam proszę cię podpłyń do mnie.
- Świetnie sobie radzisz.
- Liam błagam cię, chodź tu. – poczułam jakby nogi i
ręce zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa i że nie daję rady utrzymywać się na
wodzie. – Liam boję się, chodź tu. – mówiłam rozpaczliwym głosem.
- Nie panikuj. – powiedział stanowczym i opanowanym
tonem. – Dasz radę.
- Nie, nie dam! Boję się! – zaczęłam krzyczeć i
machać rękami. Próbowałam do niego podpłynąć, ale on się nadal oddalał. – Liam!
– krzyknęłam już na granicy płaczu. On chyba to wyczuł, bo szybko do mnie
podpłynął i mocno mnie przytulił.
- Czemu ty tak panikujesz?
- Mówiłam ci, że boję się głębokości! – wydarłam się
na niego. – A ty karzesz mi się uczyć pływać na środku jeziora!
- Uspokój się. Spanikowałaś. Dopóki nie obejrzałaś
się za siebie nawet nie zdawałaś sobie sprawy, że jesteśmy tak daleko od brzegu
i normalnie pływałaś.
- Nie, to było jeszcze jak byłeś blisko mnie i
czułam, że mogę cię w razie czego złapać. – wtuliłam się mocno w niego. –
Proszę cię zabierz mnie na brzeg.
- Przepraszam. – spojrzał mi w oczy. – następnym
razem już tak nie zrobię. – musnął moje wargi. – Wybaczysz mi? – uśmiechnął
się.
- Nie będzie następnego razu i... I znów to
zrobiłeś! Znów w momencie kiedy miałam cię ochotę udusić, pocałowałeś mnie. –
Liam zaczął się śmiać.
- To jest świetny sposób.
- Wcale nie. – udawałam obrażoną.
- Zaraz ci udowodnię, że tak. – powiedział i po
chwili znów mnie pocałował. Odwzajemniłam to i przez dłuższą chwilę całowaliśmy
się. – Widzisz? – spytał odrywając ode mnie usta.
- Jeszcze nie… - powiedziałam i tym razem to ja
przywarłam do niego. Przy każdym pocałunku wydawało mi się, że nasze usta
idealnie do siebie pasują. Wplotłam mu ręce we włosy, a on objął mnie w talii.
- Nauczyłem ją pływać. – oznajmił zadowolony z
siebie Li, kiedy weszliśmy do domku na działce.
- No to brawo, chłopie, bo mi się przez 17 lat nie
udało. – powiedział mój tata.
- Jemu też się nie udało. – wytknęłam język. – Dalej
boję się być na głębokiej wodzie.
- Ale kiedyś w ogóle bałaś się do niej wchodzić. – wypomniał
Liam.
Rodzice zaproponowali, żebyśmy zostali na działce do
jutra. Zgodziliśmy się i wieczorem zrobiliśmy sobie grilla.
- Dobra nie wiem jak wy, ale ja już jestem zmęczona
i idę spać. – powiedziałam wstając z kolan mojego chłopaka.
- A właśnie… Zapomniałam o tym, że tu są tylko dwa
pokoje. – powiedziała mama, a ja uśmiechnęłam się do Liama.
- No cóż… Jakoś będziemy musieli przeżyć tą noc w
jednym pokoju Liam… - zaśmiałam się.
- Dobra, dzieciaki, ale tylko dzisiaj i ma być
spokój. – spojrzał na nas tata. Oboje zaczęliśmy się śmiać, po czym
przytaknęliśmy im i poszliśmy do pokoju.
- Nie mam siły. – opadłam na materac, leżący na
podłodze. – Zmęczyła mnie ta ‘nauka pływania’.
- Jutro też cię pouczę – uśmiechnął się i położył
obok mnie.
- Nie ma takiej opcji.
- Chyba już to przerabialiśmy. – zmierzył mnie
wzrokiem. – Mam na ciebie sposoby i mam zamiar je wykorzystywać. – uśmiechnął
się.
- Pamiętaj, że nie zawsze one będą działać.
- Oj zawsze, zawsze. – odgarnął mi kosmyk włosów i
wsadził za ucho. – Jesteś piękna. – powiedział poczym pocałował mnie.
- Zapomniałeś dodać, że inteligentna i skromna. –
zaśmiałam się.
- Ah… Fakt, mój błąd. – również zaczął się śmiać.
- No, ale skoro mam takiego przystojnego chłopaka,
to chyba muszę choć trochę dorównywać mu urodą, nieprawdaż?
- Mówiłem ci już, że cię kocham?
- No coś mi się o uszy obiło.
Nawet nie pamiętam kiedy usnęłam, obudziłam się
wtulona w Liama. Tego mi brakowało, uśmiechnęłam się i patrzyłam na to jak on
słodko wygląda gdy śpi.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, jak bardzo
chciałabym budzić się tak do końca życia. – powiedziałam cicho, sama do siebie.
Wyszłam po cichu z łóżka, żeby go nie obudzić i poszłam do łazienki wziąć
prysznic.
*wieczór*
Po powrocie do domu włączyłam laptopa, żeby poszukać
lotu do Londynu. Po pierwsze, nie chcę za długo siedzieć rodzicom na głowie, po
drugie stęskniłam się już za tą bandą idiotów, po trzecie nie za bardzo jest co
tutaj robić.
- Co powiesz na wtorek? Bilety są w miarę tanie, a
wylot jest rano, więc pewnie po południu bylibyśmy już w domu.
- Jak dla mnie jest ok.
- W takim razie pojutrze wracamy. – uśmiechnęłam się
i kupiłam bilety. – Co powiesz na spacer? – spytałam zamykając laptopa.
- Jak najbardziej. – uśmiechnął się. Ubrałam się w to
i wyszliśmy.
- Znów jesteśmy w tym ślicznym parku.
- Tak, chciałam ci coś pokazać. – wzięłam go za rękę
i przeprowadziłam, przed labirynt krzaków.
- Ale tu pięknie… - powiedział kiedy staliśmy ‘w
moim miejscu’, zawsze kiedy coś mnie dręczyło siadałam na ławce koło stawu,
puszczałam muzykę i odcinałam się od świata. Mały stawik z bajkowym mostkiem,
ławka i drzewo, które w upalne dni dawało cień, i co najważniejsze zero ludzi.
W zasadzie to tutaj nigdy nikogo nie było. Usiedliśmy na ławce (czyt. Liam
usiadł, a ja położyłam mu głowę na kolanach) i siedzieliśmy w ciszy, patrząc
sobie w oczy. Mogłabym nie robić nic innego przez następny tydzień. – Chyba
niezbyt wiele osób wie o tym miejscu. – stwierdził Li.
- No to takie bardziej odludzie. – potwierdziłam. –
Chciałam ci pokazać to miejsce, bo dla mnie ono jest magiczne, a od dzisiaj
będzie jeszcze lepsze.
- A to czemu?
- Bo jestem tu z tobą. – uśmiechnęłam się i teraz
usiadłam mu na kolanach, żeby się w niego wtulić i zaciągnąć jego zapachem. –
Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. – szepnęłam mu do ucha.
- Możemy się postarać, żeby takie chwile były jak
najczęściej. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czubek głowy.
***************************************************
Też sądzicie, że ten rozdział jest zbyt sielankowy? Ja też uważam, że trzeba coś pozmieniać. ;)
I jeśli czytacie rozdziały, to proszę was o komentarze, bo one napędzają mnie do daleszego pisania. A jeśli ich brak, to sami rozumiecie... Zastanawiam się czy jest sens dalej pisać coś czego nikt nie czyta...
Też sądzicie, że ten rozdział jest zbyt sielankowy? Ja też uważam, że trzeba coś pozmieniać. ;)
Zaaajebisty rozdział :D chcę juz kolejny :D
OdpowiedzUsuńŚwietny ; ))
OdpowiedzUsuńCZekam na nastepny ;*
Świetny!
OdpowiedzUsuńI jest sens pisania tego opowiadania gdyż jest świetne.
Masz talent i piszesz zajebiście.
Czekam na nexta :D
Mam nadzieję że nic nie popsujesz między nimi :) Niech będą szczęśliwi :)
OdpowiedzUsuń